morelowe love :)

niezależnie od tego czy świeże czy suszone lubię morele :)
kwaskowato-słodka konfitura lub dżem morelowa jest moją drugą ulubioną - takie trochę słońca zamknięte w słoiczku na jesienną pluchę.
 
2 kg moreli umyłam, wypestkowałam i pokrojone w ćwiartki wrzuciłam do garnka z nieprzywierającym dnem (może być też żeliwna patelnia).
Pierwszego dnia morele dusiły się w garnku 1,5 godz. na średnim ogniu, porozpadały się na cząstki, puściły sok, ostygły i na noc zostały w lodówce.
Drugiego dnia - po uprzednim ogrzaniu garnka do temperatury pokojowej - smażyłam je 30 min. na małym ogniu, zasypałam 200g cukru i smażyłam bez przykrywki, ok.2,5 godz. na małym ogniu, mieszając od czasu do czasu.
Na noc ponownie wstawiłam do lodówki.
Trzeciego dnia ociepliłam garnek, dodałam sok z 1/2 cytryny, wymieszałam wszystko i wstawiłam bez przykrywki, na mały ogień na ok. 40 min. - uzyskałam ciemny pomarańczowy kolor i dość gęstą konsystencję - taką lubię :)

Gotową, jeszcze gorącą konfiturę nakładałam do wyparzonych, gorących słoików, zakręcałam i pasteryzowałam w piekarniku 12 min. w temp. 140 st. z termoobiegiem. Pozostawiłam w piekarniku do ostygnięcia.

Już nie mogę się doczekać otworzenia słoiczka :)

PS. w wrześniowej Kuchni można znaleźć kilka ciekawych przepisów na domowe przetwory :)

Komentarze